Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 482.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— To i ja ci powiem jakto było — rzekł — bo nie z czém, tylko z przestrogą przyszedłem: młodemu jak ty kurczęciu, łatwo się dostać w szpony kobusie.... ale bądź ostrożna.
Marysia drżąca i czerwona patrzała w twarz starego, który powoli dobywszy z torby chleba i cebuli, tymczasem śniadał odpoczywając kawałem razowéj kromki, natartym główką aromatycznego warzywa.
— Ten chłopak, toć ja go znam — mówił zajadając — to syn bogatego budnika z Rudni; kiedyś to byli szlachta.... od tego Adama Choińskiego, co to wołami i wieprzami i zbożem handluje.... a słyszę groszowity.... Imie synowi Tomko; znają go na okolicę: dobry słyszę chłopiec, ale urwisowaty i za dziewczętami gotów czy w ogień, czy w wodę! Ojciec, choćby mu to doma chleba nie zabrakło, kazał służyć; a to od niedawna przyjął u nas miejsce leśniczego. Bardzo się nam z nim niebratać, bo to harde: czuje grosz w kieszeni i myśli, że wszystkiego za grosz dostanie, a jedynak u ojca. A szaławiła! szaławiła!! Szlachcianek i naszych dziewek nabałamucił już dość.
Marysia słuchała i zżymnęła ramionami.