Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 502.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Szczerze powiedzieć matuniu?
— A szczerze! — I stara ciekawe oczy wlepiła w sierotę.
— No to tak — rzekła śmiało Marysia — ożenić się on nie ożeni, boby mnie i dobry gospodarz za synowę ani za żonę nie chciał, sieroty, za którą nie ma komu ani wesela sprawić, ani nawet dać ręczników; a co dopiéro budniczuk hardy i syn takiego bogatego ojca jak Choiński! Pokręci się, pokręci, porzuci i żal tylko w sercu zostawi.... Na co darmo się kumać, kiedy chrztu nie będzie....
Sołoducha jakoś się dziwnie rozśmiała z prostodusznéj przypowieści dziewczyny.
— Nie głupio — rzekła — nie głupio; już téż on nam dosyć dziewek nabałamucił; pora żeby go téż która przytrzymała... A podobał ci się? — spytała podejrzliwie i chytrze baba spoglądając z podełba.
Marysia spuściła oczy i zapłoniła się.
— A czemużby się nie miał podobać? — szepnęła — chłopak niczego i takito panicz! Ale tém bardziéj on nie dla mnie! — I westchnęła.
— E! gadaj zdrowa! Byle rozum, nie takieto się na świecie dzieją rzeczy; a choćby syn Choińskiego ożenił się z córką cygańską, cóżby to był za