Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 607.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Aza stała milcząca, chmurna, zagniewana, a gdy wreszcie ujrzała, że Marysia pada do nóg staremu; rozśmiała się śmiechem szatańskim, jak przekleństwo przeraźliwym.
— Głupia dziewczyna! — zawołała — idź na zgubę, kiedy chcesz, idź.
I odwróciła się do swoich.
— Aprasz w drogę! na Węgry!
— I my w drogę — zawołał Choiński — w chacie nas tam modląc się czeka matka....
Gdy sierota odwróciła się chcąc zbliżyć, by pożegnać cygankę, Aza cofnęła się odpychając ją ręką:
— Idź precz, krew gadziów nienawistnych — zamruczała przez zęby — idź na stracenie do swoich... Nie warta jesteś ogniska Romów i Romów serca.... precz biała!
Porwali ją otaczający, i na wytaczający się z krzaków wóz wsadzili. Zasiadł zaraz stary, Tomko i Bartek, a tak szybko unosili się obawiając napadu cyganów, że nawet o starym Rataju zapomnieli, który o kiju pomrukując, powlókł się za niemi. W istocie posłuszna Azie banda, zdawała się cicho tylko naradzać, by odbić i porwać dziewczynę; ale