Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 022.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wie nie widział. Zaczynał się utwierdzać w przekonaniu, że bądźcobądź, miała fantazyą i że Wiktor wpływ na nią wywiérał niepojęty.
Wkrótce potém znalazł się w salonie i hrabia August, a po nim zaraz nadeszli księżna Ahaswera z poetą.
Hrabiego tylko Filipa brakło jeszcze, na co się nikt nie uskarżał.
August z tą sympatyą, jaką ciągle okazywał Wiktorowi, zbliżył się do niego, wyrzucając mu iż tak długo pozbawił ich swojego towarzystwa.
— Ja na tém straciłem najwięcéj — odpowiedział Wiktor prawie wesoło. — Ale człowiek jest nałogowym: wzięła mnie raz jeszcze chętka do włóczęgi, wróciła cygańska natura. Postaram się ją zwyciężyć.
— Byliśmy trochę nawet niespokojni o pana — rzekł August — bo po okolicach Rzymu niezawsze bezkarnie błąkać się można.
— Tak jest — odparł Wiktor — ale w staréj bluzie, z kijem, wyglądając na artystę, przy którym nad album i ołówek więcéj się spodziéwać nie można, chodzi się dosyć bezpiecznie.
Wtém zjawił się hr. Filip, który przywitał gospodynię mniéj hałaśliwie niż zazwyczaj, milczący, co mu się rzadko trafiało. Z miną jakąś nieswoją, stanął skromnie z boku, zdając się zajęty myślami, które go od towarzystwa odrywały.
Zmiana usposobienia była uderzającą. Nie