Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 027.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i spoglądając jakie to wrażenie czyniło na Ahaswerze. — Rzeczywistość jest obrzydliwą i straszną!
Wiktor słuchał, nie zaprzeczając; wzrok jego rozmarzony także błądził po salce.
— Rzekłeś że rzeczywistość jest obrzydliwą i straszną — wyrwało się stojącemu w kącie hr. Filipowi z wyrazem namiętnym, który mu był niewłaściwy. — Na to okréślenie zupełnie się zgadzam. Jestem uczniem Schoppenhauera i znajduję, że nad to życie nasze niéma nic głupszego i nielogiczniejszego.
— Stare rzeczy, wyszarzane, daleko od frankfurckiego filozofa dawniejsze — odezwał się hrabia August. — Nieskończenie łatwiéj i w świecie i w dziełach sztuki widziéć strony ujemne, niż dodatnie, chociaż umysły tak zwane krytyczne uchodzą za coś wyższego. Do widzenia światła, dobra, piękności, tajemnych sił natury, jéj potęg, potrzeba być obdarzonym wyjątkowo pewnym rodzajem jasnowidzenia, które jest tylko udziałem wybranych. Oglądanie tych jasności jest jakby widzeniem oblicza Bożego, które oglądać niekażdemu dano, gdy do postrzeżenia plam, kaléctw, słabości mamy wszyscy zdolność wrodzoną.
— Przeczę temu! — odezwał się gwałtownie hr. Filip — przeczę! neguję!
Hrabia August zwrócił się ku niemu, wyzywając o dowodzenie. Filip ruszył ramionami i dodał tylko: