Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 032.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dla panów, którzy się liczycie do wybranego zastępu artystów — rzekł, zwracając się do Wiktora i Emila — dla panów powinno to być pociechą wielką wbijać was w dumę, że z całéj umarłéj przeszłości co pozostało żywém, co przetrwało wszystkie zniszczenia, co dziś mówi i świadczy o niéj — to dzieła sztuki.
— Dzieła sztuki, a raczéj dzieła ducha — dodał Wiktor. — Ale niewielu natchnionym daném było podnieść się do takiéj wysokości, by dzieła ich ocenione zostały przez współczesnych i przeszły na spuściznę przyszłości. Tak jest, zaprzeczyć temu niepodobna, że gdy pisarz, artysta, poeta w życiu i w społeczeństwie jest niemal pogardzoną, a przynajmniéj lekceważoną istotą, gdy ludzie, wśród których żyje, spychają go na stanowisko bardzo podrzędne — po upływie pokoleń kilku ci pariasowie późniéj sami jedni powołani są do reprezentowania swojego wieku. Za życia mąż wielkiego ducha jest najczęściéj popychanym, wyśmiéwanym, ledwie cierpianym wśród tych co panują, co przewodzą, co stają u steru, na widowni. W kilka dopiéro dziesiątków lat po zgonie, wszystko co tych nieznaczących biédaków gniotło, otaczało, zaciemniało, rozpada się w gruzy. Z całéj epoki zostaje kawałek papiéru, zapisany ręką ubogiego wyzwoleńca, mnicha, kamień wykuty dłonią tego, co ledwie miał ją czém przy siłach utrzymać, płótno sprzedane za garść miedziaków... i to są jedyne wieku świadectwa i po-