Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 039.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z tłumu, że oni wypowiadają to, co w nim tkwi uczute, a niewcielone. Poeta jest sumą swojego narodu. W dźwięku jego pieśni poznają wszyscy to, co w ich własnéj piersi mieszkało, a im poeta czy artysta silniéj potrafił wyrazić to, co wszyscy mieli w sobie niezrodzone, tém większém uwielbieniem otaczają go tysiące.
— Komunały! — szepnął hrabia Filip, ruszając ramionami. — Jakże pan wytłumaczysz wielkich pisarzy, poetów i artystów, którym wieki późniejsze geniusz przyznały, gdy współcześni wcale go w nich nie czuli?
— A gdzież pan widzisz podobnych nieuznanych biédaków? — zapytał Wiktor. — Ja nie mogę się ich dopatrzyć ani w historyi literatury, ani w dziejach sztuki. Trafiało się może, iż wielcy reprezentanci ducha wieku, chwilowo wśród panującéj wrzawy, wśród jakiegoś wielkiego zaprzątnienia umysłów nie zostali wysłuchani, nie mogli być dostrzeżeni; ale wprędce omyłkę naprawiono, dług spłacono. Trafiało się iż inni wiek swój wyprzedzili geniuszem, pracowali dla przyszłości i przez nią dopiéro zostali ocenieni, choć niemniéj byli owocem swojego czasu i jego zasiéw wydał ten zbiór opóźniony.
— To, co pan powiadasz, zmniejsza znaczenie geniuszu — przerwał hrabia Filip. — W ten sposób pojęty, nie byłby twórczym, byłby tylko tłumaczem.
— Bo nie jest téż geniusz czém inném, ani