Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 088.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

u ściany naprzeciw wnijścia rodzaj bufetu, na którym stały szklanki od wina, kilka talérzy i prosty dzbanek ze staroświeckiemi malowaniami i ozdoby — składały całe gospodarstwo. Na stoliku paliła się ciemno lampka mosiężna zaśniedziała, któréj knot niewiele dawał światła drżącego. W głębi, przy rodzaju łóżka stojącego w kącie, widać było osób kilka, w milczeniu i zakłopotaniu ugrupowanych. Zasłaniały one sobą jakiś przedmiot, którym tak zajęte były, że kroki przybywających i kilka słów półgłosem wymówionych przez Wiktora nie potrafiły ich od tego zapatrzenia się oderwać.
Aurelian domyślał się jakiegoś wypadku, o które w okolicach Rzymu nietrudno. Sądząc że się na coś przydać mogą, weszli do lepianki.
Stojący przy łóżku mężczyzna stary w koszuli i zarzuconéj na plecy kurtce aksamitnéj, z dawno niegoloną brodą siwą, odrosłą jak szczecina, zwrócił się ku nim, trochę zdziwiony. Na twarzy jego, starością i życiem ciężkiém zobojętniałéj, równie jak na kobiécie żółtéj, opalonéj, pomarszczonéj, która stała obok niego, malowało się politowanie.
Na zapytanie Wiktora, ruszając ramionami, mężczyzna wskazał na łoże.
— Jakaś kobiéta w drodze jadąc zachorowała. Chciała tu spocząć tylko, a oto accidente — dodał. — Coraz jéj gorzéj; vetturin, co ją wiózł, od-