Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 101.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mogąc się dopatrzyć, coraz się mocniéj upewniał, iż stosunek ten najmniejszém nie grozi niebezpieczeństwem.
Był téż teraz tak spokojnym, że gdy Wiktor przychodził i gdy nieskończone rozprawy o sztuce, o literaturze, o artystach naszych i obcych rozpoczynały się między nim a gospodynią, Ferdynand najczęściéj odchodził do swego pokoju na cygaro, przekonawszy się, iż niczego się nie nauczy, a bardzo niemi wynudzi.
Księżna téż polubiła równie Wiktora, powiadając że jéj przypomina jéj męża w tak dziwny sposób, iż czasem zdumiéwać się musiała temu jakby familijnemu podobieństwu, o którém jednak samemu Wiktorowi nigdy nie wspominała.
Hrabia August był w tém kółku gościem codziennym i równie jak wszyscy przywiązał się do Wiktora.
Tak upływał im czas w niczém niezakłóconym spokoju i o wypadku hr. Filipa prawie już mówić przestano, gdy jednego wieczora, przybywszy do p. Lizy, August, dosyć poruszony, na wstępie zaraz oznajmił, że hr. Filip powrócił.
— Zupełnie takim, jakim był — dodał — katastrofy ani śladu. Człowiek-to zaprawdę dziwnéj siły woli, energii wielkiéj, któréj na nieszczęście użyć nie umié, jak należy.
— Ale być-że to może — zawołała księżna Teresa — aby ta śmierć żony, o którą go obwiniać niepodobna, ale zawsze jednak mimowoli przez