Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 116.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dla któregoby się z tém taić miała — odparł August — chociaż przypuszczenie twoje sięga zadaleko...
— Jesteś chyba ślepy! — przerwał namiętnie Filip.
— Lecz gdyby nawet istotnie przypuszczenie twoje sprawiedliwém być miało — odezwał się hr. August — dlaczegóż ta kobiéta nie ma oddać serca i ręki, komu zechce? Jeżeli się jéj podobał, no, to wyjdzie za niego!
Filip się rozśmiał złośliwie.
— Nie wyjdzie! — zakrzyknął z ruchem rąk wojowniczym — nie wyjdzie! Nie może wyjść za niego!
— Nie pojmuję dlaczego — wtrącił zimno August.
— W téj chwili nie odpowiem na pytanie — odezwał się Filip — lecz dodaję tylko, że małżeństwo to jest niemożliwém. Znajdzie się któś, co tego jegomości zdemaskuje.
— Jakto zdemaskuje? — spytał August.
— Bo jestem pewny że kłamie, że się podaje za kogo innego, niż jest. Ale bastanza... dosyć; nie mówmy o tém.
Na milczenie zgodził się najchętniéj towarzysz i tak doszli, nie poruszając już żadnego drażliwszego przedmiotu, aż do hotelu.
Filip pożegnał się i zawrócił do swojego mieszkania.