Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 149.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

który, spodziéwam się, iż zostanie między nami. Filip już jest ukaranym tém, że go znać nie chcecie. Na tém, przynajmniéj nateraz, wszystko skończone.
Ferdynand z wielkiego przywiązania do siostry inaczéj to pojmował i August ledwie go ukołysać potrafił. Chciał o cóś obojętnego pokłócić się z Filipem i zmusić go do wyzwania. Gospodarz odradził mu i wymógł słowo, że do czasu przynajmniéj pozostanie spokojnym.
Właśnie gdy się to działo, zapowiedziana już przez hr. Filipa księżna Ahaswera przybyła, w żałobie po mężu. Śmierć jego, a raczéj konanie powolne, które ją zmusiło do długiego dosyć samotnego pobytu z człowiekiem dogorywającym, znużyły tak kobiétę potrzebującą coraz nowych wrażeń, iż przyjechała wyżółkła, zmieniona, zestarzała, a spragniona czegoś, coby ją od niéj saméj oderwało. Zaledwie téż się znalazła, poszła smutkiem dzielić się z dawnymi znajomymi. U księżny Teresy, u Lizy piérwszego dnia znalazła drzwi zamknięte, co ją niezmiernie rozdrażniło.
Powracała z téj wycieczki do domu prawie gniéwna, gdy na drodze nawinął się jéj Filip, który, usiedziéć nie mogąc, kręcił się niespokojny i wzburzony.
— Nie pojmuję co się u was dzieje — zawołała — ledwie go przywitawszy. — Podaj mi rękę.