Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 194.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Witam — odparł zimno August. — Niespodzianka to dla mnie.
— Sądzę że nie w téj chwili — rozśmiał się Filip. — Niespodzianką być musiała wiadomość o mnie, którą zawiózł wam Ferdynand.
Po chwilce namysłu, hrabia potwierdził to poruszeniem głowy.
— Et l’on révient toujours à ses prémiers amours... — zanucił Filip. — Niemcy zaś powiadają: stara miłość nie rdzewieje. Jeśliście sądzili, żem ja się wyrzekł zemsty — dodał niby żartobliwie — to mylicie się. Uciekaliście przedemną, lecz kto chce i musi, ten znajduje.
Hrabia August popatrzył nań długo, smutnie.
— Nie do pozazdroszczenia zadanie — rz ekł — nosić się tak lata całe z zemstą, jakby z zażącemi węglami. Więcéj się cierpi samemu, niż uczynić może złego.
— Hrabia wiész że ludzie, gdy są rozgorączkowani, wyegzaltowani, nie czują ani ognia, ani bicia — wtrącił Filip. — Tak właśnie zemną: poczuję cóś tylko wówczas, gdy się pomszczę.
— Za co? — zapytał, ruszając ramionami, August.
— Za moje cierpienie.
— Nawet szaleństwo powinno miéć pewną logikę — rzekł zimno August. — Ja jéj nie widzę w tém, gdy kto za winy swoje karać chce drugich.