Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 197.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cóś taicie przedemną. Powracasz nam chmurny jak noc.
— Nie będę taił — odpowiedział hrabia — w Dreźnie jest Filip. Mówiłem z nim.
Liza, która się zawsze obowiała jakiegoś gwałtownego starcia między nim a Wiktorem, pobladła. Ahaswera porwała się z kanapy i przybiegła, wołając:
— Filip? tu? i cóż? zmiłuj się!
— Dwa lata nie poprawiły go wcale; tak szalony jest, jak był. Zapowiada nam przyjemne swe sąsiedztwo, bo chce willę nająć w Schandau.
Wszyscy jakby głosem jednym zakrzyknęli, a najkrzykliwiéj Ahaswera zawołała:
Mais c’est infame!
— Ja się ztąd wynoszę — rzekła Liza. — Willę moję wynajmę, czy niech sobie stoi pustką. Nie zniosę sąsiedztwa tego człowieka!
Łzy się jéj w oczach zakręciły.
— Wszyscy pojedziemy ztąd — dodała księżna Teresa. — Ale dokąd?
Hrabia August rękami tylko okazał, że wybór był trudny.
— Musimy się Gorajskiego doczekać — zawołała p. Liza — a potém... Lecz tu tak nam się obiecywało życie ciche, spokojne, miłe!
Padła na krzesło, prawie zrozpaczona. August się przechadzał żywo po salonie.
— Miałem myśl — rzekł — abyśmy się gdzie u jakich mniéj znanych wód na Szlązk czy do