Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 021.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ty są-to śmierci zwiastuny. Starym ludziom strzedz się trzeba drzémania we dnie, młodym tęsknot i smutków.
Mały, ruchawy człeczek, oparty o drugą stronę balkonu, podniósł się, usłyszawszy głosy, odwrócił, rękami wtył odwróconemi sparł na poręczy i ciekawie nadstawiał ucha. Oko jego badało siwowłosego towarzysza. Spokój z jakim mówił drażnił go i burzył.
Młodzieniec przy siostrze stojący rozpoczęcie rozmowy powitał jak wybawienie. Twarz mu się rozjaśniła; zdawał się mówić:
— A! przecież!
— W Rzymie przynajmniéj tęsknoty nikomu za grzéch poczytać się nie godzi — odezwa ła się kobiéta. — Dla mnie tu najmniéj jest zrozumiałym karnawał, szał, wesele, pusty śmiéch na tym grobowcu, który uszanować trzeba.
— Ale ten grobowiec stał się kolébką — rzekł siwy spokojnie.
— A! — przerwał mały z uśmiéchem — kolébka z kawałków trumny, rzecz wcale niewesoła!
— Trzeba się z tém jednak pogodzić — odpowiedział towarzysz na balkonie stojący — bo wszystko na świecie co jest życiem, wyrasta ze śmierci.
Kobiéta westchnęła cicho; wszyscy zamilkli znowu.
— Ja ledwie się śmiem odezwać — zadźwięczał młody, wesoły głos stojącego we drzwiach, na