Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 045.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

noce wściekle są gorące, że komarów pozbyć się niepodobna; ale co to za noc!
Zagadnięty hr. August nic nie odpowiedział. Drażniło to jego towarzysza; przysunął mu się do samego boku.
— Hrabia pewnie myślisz jeszcze małą odbyć przechadzkę. Jest to rzecz miła, ale zawsze bezpieczniéj być we dwóch, niż samemu. Ja chętnie towarzyszyć mu będę.
Milcząc, hrabia August dał na to przyzwolenie.
Szli daléj bardzo powoli. Siwowłosy nie zdawał się usposobionym do zamiany nietylko myśli, ale nawet słów obojętnych.
Filip znowu milczéć nie umiał. Niektórzy znajomi jego utrzymywali, że myślićby nie mógł inaczéj, jak głośno.
— Pani Liza! — zawołał po chwili — jak bóstwo nieśmiertelna; zawsze jest młodą, zawsze uroczą!
Wiedział zapewne, że na tę uwagę nie otrzyma żadnéj odpowiedzi, bo zaledwie mały zrobiwszy przestanek przez grzeczność, natychmiast ciągnął daléj:
— Ma pewnie lat trzydzieści; pomimo to momentami zdaje się zaledwie rozkwitającém młodém dziéwczęciem. Co to za kobiéta! co za urok w niéj!
Zamilkł trochę znowu i jakby się obawiał, aby mu słowa nie odebrano, wnet ciągnął daléj z pośpiechem: