Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 055.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i znaléźć go nie mógł. Po pauzie dodał z wysiłkiem:
— Najmędrsza pono rzecz głowy sobie nie łamać nad zagadkami, życie brać, jak Francuzi powiadają, au jour le jour, i iść spokojnie drogą, którą nas fatalizmy praw nam nieznanych prowadzą.
— Tak, byłoby to doskonałém — począł Wiktor — gdyby każdy wykształcony, a sądzę że nawet każdy człowiek wogóle, nie miał w sobie dwóch ludzi. Jest-to osobliwy fenomen, nad którym się mało zastanawiano. Jeden z nas idzie z tym prądem, któremu się oprzéć nie może; drugi patrzy, zżyma się, krytykuje, radby sobie wytłumaczyć dokąd on sam chce iść, a dokąd prądy go pędzą. Jeden jest ciągłą afirmacyą życia, drugi negacyą jego. W każdym człowieku odbywa się, mniéj lub więcéj wyraźnie, walka tych dwóch prawie nieprzyjaznych potęg nieznanych.
Dla hrabiego Filipa nieco dziwaczne, ale niezwyczajne postrzeżenie Wiktora już było zagłębokiém i zaniespodziéwaném, aby na nie mógł dorywczo odpowiedziéć. Zaciął usta, na wszelki wypadek nadając im wyraz ironiczny. Hrabia August, dotąd milczący, spojrzał z niejakiém zdziwieniem na mówiącego i przysunął się do stolika.
— Jeżeli nie ciągle objawiają się te dwie siły — odezwał się — fenomen ten przynajmniéj zdarza się bardzo często w ludziach myślących. Psy-