Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 120.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

łatwo się to tłumaczyło, że księżna kochała ją jak siostrę, a żyć bez niéj nie mogła.
Po namyśle, księżna odezwała się do stojącéj i oczekującéj jaśniejszego tłumaczenia Kunusi:
— Co to mnie dziś spotkało, Kunusiu kochana! Rumienię się za dzieciństwo moje. Pamiętasz pewnie tę szpilkę z kameą, którą nosił zawsze stary ojciec męża mojego? Wystaw sobie, spostrzegam ją dziś u zupełnie nieznajomego człowieka. Nie mogłam wytrzymać: spytałam, prosiłam o jéj pokazanie. Przysięgłabym że taż sama! Lecz jakże się ona do niego dostała? Stary miał ją za talizman szczęścia...
Kunusia słuchała z uwagą wielką, myślała długo i z wyrazu jéj twarzy dorozumiéwać się było można, iż ona może tłumaczyła sobie przejście tego kamienia w obce ręce, ale zamilczéć o tém musiała.
— Proszę księżny, ale któż to taki, co ma teraz tę szpilkę? Jak się zowie? — spytała.
— A! ten nieznajomy, artysta czy nie wiem kto, o którym ci mówiłam. Polak i zdaje mi się z naszych stron, bo zna osób wiele...
Panna Kunegunda, wysłuchawszy odpowiedzi, jakiś czas stała milcząca; potém, chcąc zatrzéć wrażenie przypomnień niewesołe, odezwała się do księżny:
— A! mało to podobnych szpilek na świecie być może? Zresztą mógł ją sobie kto przywła-