Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 159.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

po obłokach, nie po ziemi. Nas potrzeba studzić, nie ogrzéwać.
— A gdy zupełnie, da Bóg, wystygniemy, spowinąć w całun i położyć w grób — dodał szczęśliwie tego wieczora usposobiony poeta.
— Jest prawem ogólném — odparł niedający się zbić hr. Filip — iż co się poczęło, musi się skończyć, aby przerodziło się w formę inną. Znajduję więc naturalném, że zmartwychwstaniemy.
— Pod nową formą pruskich kapralów — dodał Wiktor półgłosem.
— A no, bylebyśmy żyli — rzekł Filip z rezygnacyą.
— Niestety, to już nie byłoby życie — ośmielając się, począł Wiktor. — Ciąg życia w człowieku pojedynczym zależy od pamięci jego przeszłości, w narodach od tradycyi. Tam gdzie nić ich się zrywa, kończy się rzeczywiste istnienie, zaczyna proces rozkładu, z którego już tylko pozostają pierwiastki, mogące się wcielić zarówno w kaprala pruskiego, jak w austryackiego hofrata, lub... w co sobie chcecie.
— Za pozwoleniem! — wykrzyknął hr. Filip — nie możesz pan zaprzeczyć, że przy całéj miłości dla ideału, z rzeczywistością jednak rachować się potrzeba. Przedzierzgnięcie się w kaprala lub hofrata może być warunkiem bytu.
— Zaczepiłeś pan kwestyą nader drażliwą — odparł spokojnie Wiktor — którą, chcąc rozwiązywać, zastrzedz się naprzód potrzeba od wniosków,