Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 170.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Teorya fałszywa! — odezwał się hrabia August. — Wprawdzie powszechnie jest przyjętą, lecz warto żeby ją krytyka obaliła. Hrabio Filipie!
Zagadnięty tak, nie raczył odpowiedziéć; patrzył w ziemię.
Wszyscy uważali, iż nagle zaszła w nim jakaś zmiana, którą nie wiedziano czemu przypisać.
— Herezye! — zawołała Ahaswera — a głosi je, kto?... hrabia August! Ledwie uszom wierzę!
— Tak jest, śmiem twierdzić — dodał hrabia — że miłość czysta, niecielesna, duchowa, może się na kilka ideałów podzielić.
Ahaswera gorąco wystąpiła do walki.
— Dziękuję panu za taką miłość — poczęła — która w jednéj uwielbianéj istocie nie znajduje wszystkich możliwych doskonałości. To co hrabia tak niewłaściwie miłością nazywasz, już nią być nie może, bo ma w sobie robaka analizy: rozbiéra, sądzi, a miłość powinna być ślepą — szaloną, bezgraniczną! Pfe! pfe! — dokończyła — miłość pokrajana na kawałki...
Les morceaux en sont bons! — Szepnął francuzkiém wyrażeniem Wiktor pocichu.
— Ja zaraz jutro — zwracając rozmowę, odezwała się księżna Ahaswera — lecę do Doriów i muszę widziéć tę... Nie wiész pan jak się zowie? — spytała Wiktora.
— Nie mogłem, anim chciał jéj pytać o to — rzekł zimno Wiktor.
— Ani czy jest panną, wdową, lub mężatką?