Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 171.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiktor odpowiedział milczeniem.
— Sądzę z tragicznego wyrazu twarzy — dodał Emil — iż wdową, albo... istotą opuszczoną być musi.
— Ale żeby się téż można nagle tak zająć niewiedziéć kim — z przekąsem rzekł hr. Filip. — Może jakaś awanturnica.
Surowy ten sąd zahuczano protestacyami; hrabia umilkł.
— Hrabia — śmiejąc się i zwracając ku niemu, dorzuciła Ahaswera — zamiast tak okrutnym być dla téj nieznajoméj, powinienbyś owszem starać się do niéj zbliżyć i bodaj zakochać. Nie takbyś się nudził w Rzymie.
— Księżnęby to bawiło, gdybym ja, zamiast czasem się nudzić trochę, męczył się i trapił? — odparł Filip.
— Nie wiem co hrabia woli.
— Ja bo nie nudzę się nigdy — rzekł kwaśno hrabia. — Niecierpliwię się tylko czasami, a to wcale coinnego.
— I tém niéma się co chwalić — szepnął August.
— Aby się nie nudzić, na to jest jeden sposób — odezwała się księżna Teresa. — Potrzeba koniecznie miéć cel jakiś w życiu. Jeżeli losy go nie nastręczają, człowiek sam stworzyć go sobie powinien.
— Tak jest — rzekł Wiktor. — Ażeby zaś oszczędzić sobie trudu nieustannego tworzenia małych