Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.1,2 076.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

prowadzi, pamiętaj waść!! Pij kawę i gadaj o czem innem.
— A cóż babunia każe? chyba o królu Jegomości?
— I ten wasz król to także farmazon — ruszając ramionami odezwała się starościna — dajcież mi z nim pokój.
— O biskupie Naruszewiczu...
— O tym co to wiersze pisze! wiem! wiem! taki to i biskup mosanie! at! biskupi jak należy w poezję się nie wdają, zwłaszcza światową... Mów lepiej o sobie, czyś się dobrze bawił, czyś się wyskakał?
— O! wyśmienicie! Panien było hukiem i ładne prawie wszystkie. Sędzianki jak trzy róże, łowczanki jak dwie piwonie, cześnikówny jak lilie trochę przywiędłe, a podkomorzanki jak trzy śledzie...
— Niepoczciwy! — zaczęła się śmiać babka — a godzi się to tak ośmiewać? Pfe! pfe! i tego za moich czasów nie bywało, żeby kawalerowie z panienek sobie żarty stroili. — Patrzaj go! trzy śledzie, no! no! a któż ci się tam najlepiej podobał?
— Babunieczku, jeszcze żadna.
— No to przecie masz sens, bo też waści bardzo wcześnie o tem myśleć, nawet cię za rano w świat puszczają...
— Mama prezentowała mnie królowi Jmci z pięknym bardzo komplementem, na co Najj. Pan odpowiedział z niewymowną łaskawością, a ja też wtrąciłem moje trzy grosze... zdaje mi się że moja przytomność podobała się królowi; mama mówi, że życzy sobie abym po powrocie jego z Kaniowa jechał do Warszawy i prezentował się na dworze.
— Zdaje mi się, nie ujmując matce twojej — rzekła