Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.3,4 149.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkiej, oddał się cały przekonywaniu, dowodząc że dwom panom na raz służyć nie można.
Raki, ostrygi, ryby, mięsiwa, pasztety, oblano przedziwnym winem, którego był dostatek, a goście w uniesieniu admiracji gospodarza, przy końcu wieczerzy gotowi go byli żywcem kanonizować. Korzystając z tego szczęśliwego usposobienia i coraz żywiej objawiających się czułości, Cerulli stanął nagle z kielichem w ręku i prosił o głos — stało się milczenie wielkie.
— Panowie! rzekł Włoch, pozwólcie bym przy tej zręczności wziął za słowo miłe oświadczenia które tu odbieram — ratujmy człowieka, i droższy nad wszystko honor niewinnego. Honor nad wszystko! nieprawdaż? Wzywam tu przytomnych jenerała i pana szambelana P... aby mi byli łaskawi jutro towarzyszyć do Rybińskiego! Mogęż liczyć na łaskawą pomoc?
Jenerał który poczynał już trawić, a odbywając tę funkcją sprzeczać się nie lubił, kiwnął tylko głową dając znak zezwolenia i gotowości. Szambelan którego wino czyniło czułym, poszedł aż ściskać Cerullego, którego wycałował przy tej zręczności na wszystkie strony, przyrzekając unguibus et rostro bronić go (póki będzie dawał podobne wieczory).
— Czekam tedy kochanych panów jutro o jedenastej ze śniadaniem — rzedł kłaniając się Cerulli; posileni ostrygami, które pocztą sprowadzić kazałem, ruszym rozmówić się z panem starościcem. Niech mi powróci co wydarł — imie zacne de Cerullich hrabiów państwa Rzymskiego, nie dozwala mi i chwili ścierpieć tej plamy! Rzekł — a szumny toast wzniósł się na cześć amfitriona, którego de przyjęte zostało oklaskami.
Jenerał jednak pozostał zamyślony, raz że w rakach