Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Djabeł t.3,4 231.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A z Kozłowską co się też stało?
— Historja to nie dawna jeszcze, kobieta młodziuteńka podobno w trzecich rękach, nie myślała mu wcale dotrzymać wiary przeciw fortunie. Teraz ją jakiś Włoch zagarnął.
Na tem stanęła rozmowa poczęta sejmem, skończona plotką pokątną, a jenerał posłyszawszy że się król o podczaszyca upominać zaczął, wprowadził go do gabinetu.
Na pierwszy rzut oka, król wydał się podczaszycowi jeszcze starszym, a choć wyraźnie były ślady piękności i chęć utrzymania się przy niej — czas, czy wypadki, głęboko się wyryły na jego twarzy. Usłyszawszy wchodzących, Stanisław August już ubrany odwrócił się ku drzwiom i oblicze jego przybrało wyraz niezwykłej, udanej surowości. Podczaszyc skłonił się raz pierwszy z daleka.
— Mości Ordyński — odezwał się król wyciągając ku niemu rękę — byłbym go surowo przyjął, ale mi boleść jego usta zamyka i serce łagodzi. I ja też cierpię nad stratą tak pełnej wysokich przymiotów matki waćpana. Niech więc przebaczenie i zapomnienie pokryje co się stało z żywości młodzieńczej i krwi zburzonej.
Oto Jegomość ksiądz biskup kujawski, uproszony przezemnie, przychylając się do żądania mego, winę waszmości darowuje, a ja z nim; ale niech to będzie nauką dla przyszłości.
Podczaszyc zbliżył się do biskupa, który w milczeniu posępnem oddał mu ukłon, potem ucałował rękę królewską i natychmiast się wysunął; toż uczynili ks.