Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

głowa niewielka, z włosami rzadkiemi, starannie utrefionemi i twarzą pocieszną a brzydką.
Krągła, płaska, oprócz mocno wystających policzków, z oczkami małemi, twarz ta się odznaczała nosem ledwie dostrzeżonym, siedzącym na niej jak spore zaczerwienione ziarno bobu, i niezmiernie od niego oddalonemi ustami szeroko od ucha do ucha rozciętemi. Przestrzeń stosunkowo wielką pomiędzy noskiem a gębą chciał zająć wąsik, wymęczony ale nieobfity i nastrzępiony.
Brzydki był okrutnie Dudycz, a bardzo mu się pięknym być chciało, co dowodził ów ubiór z włoska, wykwintny, kosztowny, krojem wymuszonym — czyniący go jakąś maszkarą.
Dudycz, niegdy ubogie chłopię, wątpliwego szlacheckiego pochodzenia, służył na dworze owego sławnego podskarbiego Kościeleckiego, po którym Boner wziął żupy.
Kościelecki ten nieszczęśliwy rozmiłował się w Szlązaczce owej, którą ze sobą dawniej przywiózł Zygmunt, matce Janusza z książąt litewskich, i poślubił ją, mimo że kochanką królewską była.
Nie przebaczyli mu tego bracia, zerwawszy z nim, i takie go od nich i od panów a szlachty spotykały despekta, że zagryzłszy się zmarł biedny.