Przy tym wielkiego męztwa, najpiękniejszych duszy przymiotów mężu, który serce tylko miał miękkie, Dudycz spędził długie lata — a że do żup był przez niego przeznaczonym, z soli się dorobił majątku i stał się człowiekiem dostatnim.
Śmiali się z niego ludzie, bo i zająkliwym był i śmiesznie wyglądał, ale kaletę miał nabitą, więc mu się podczas i kłaniał niejeden.
Jakim sposobem Dudycz dostał się na dwór pański i komornikiem go mianowano, o tem on tylko wiedział jeden.
Na zamek się dostawszy, umiał tak się z ludźmi obchodzić, że choć królowi służył, choć ks. Maciejowskiego w rękę całował, niemniej nizko kłaniał się Gamratowi, a na pokoje królowej miał wstęp dozwolony.
Nikt go tak dalece nie kochał, ale też nikt nie wzdragał się i nie odpychał.
Dudycz miał pewnie lat przeszło czterdzieści, był dotąd nieżonatym, i teraz dopiero zamyślał wstąpić w święty stan małżeński... serce miał miękkie i wielką miłością zapałał dla — nie do uwierzenia — najpiękniejszej z dziewcząt dworu królowej Bony, dla tej uwielbianej, opiewanej Dżemmy (Gemma) Pagliari, na której cześć poeci składali ody... a po cichu mówiono, że młody król Zygmunt August oddawna śmiertelnie w niej był rozkochany.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.