Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

lewnie Elżbiecie, wchodząc Struś pochwycić musiał, bo gdy się uciszono, rzekł.
— Nie radbym przerwał Encomium przyszłej pani naszej, a dowiedziećby mi się było miłem, że też dosyć siły a zdrowia mieć będzie, aby tu i miłości jednych i nienawiści drugich podołać mogła biedaczka.
— Co do zdrowia jej — zniżając głos rzekł biskup z powściągliwością pewną — różne wieści krążą, daj Boże, nieprawdziwe a złośliwe... Słabowitą być ma a wątłą.
Strusiowi się słuchając rozrosłe brwi pod wysokiem czołem ogromnie marszczyły.
— Jam coś też zasłyszał — rzekł — i dlatego pytam. Powiadają, że matka jejmości niedobrego jest zdrowia, a i w ojcu pewne przypadłości mogły z niego przejść na dzieci... chociaż to koniecznem prawem nie jest, aby one dziedziczyły je. Trafia się ten spadek często, lecz niewszędzie, jedne dzieci mija, drugie obarcza.
Maciejowski milczał zamyślony.
— Zkąd ja to wiem — rzekł — nie raczycie mnie badać; słyszałem wszakże od tych, co często ostatniemi dniami królową starą widywali, że ma pociechę z tego wielką, acz może przedwczesną, iż u przyszłej królowej o chorobie jakiejś skrytej wie, która jej życia długiego nie obiecuje...