chodziła królowa, od dni kilku widząc go jak nigdy ponurym i zasępionym.
Nawet po tej sławnej scenie publicznej, tak upokarzającej, gdy Gamrata do tego przywiedziono, że wstał dziękować za biskupstwo, którego nie miał otrzymać, i musiał zawstydzony siąść, aby Chojeńskiemu ustąpić — nie był tak w sobie zanurzonym i przybitym. Zwykle przynosił z sobą męztwo, uspokajał, rozweselał niecierpliwiącą się panią — teraz ona jego musiała ośmielać, dodając mu odwagi.
Wymowny i wielomówny, jakby się wyczerpał, siedział tego wieczora milczący, blady, drżący za każdym szelestem, a przyczyny Bona dobadać się nie mogła. Była tem widocznie podrażnioną, wszystko co się opierało, zawsze gwałtowny jej temperament wszelkiemi sposobami podbić, ujarzmić, przełamać usiłował.
Mściwa, chytra, przewrotna, nie miała powściągliwości i panowania nad sobą, gdy szło o pokrycie uczuć. Z trudnością przychodziło jej coś ukryć w sobie... wybuchała, aż do szału się unosząc, choć ją to zdradzało i narażało na szyderstwa nieprzyjaciół.
Tak samo postępowała z mężem, gwałtownością zdobywając wszystko; tak samo z synem, tak z innemi. Potrzeba było ostateczności, najwyższego niebezpieczeństwa, aby się potrafiła
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/081
Ta strona została uwierzytelniona.