Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bom czasami słaby jak dziecko — rzekł Gamrat. — Łaski miłości waszej mnie popsuły.
Pomyślała chwilę królowa
— Wiem już — odezwała się — pewnie Dzierzgowska ci czem dokuczyła... Lecz niech mi się nie pokazuje na oczy! Niewdzięczną jest.
Gamrat nie stanął w obronie przyjaciółki, chcąc się w ten sposób zbyć natrętnego nalegania. Usiłował się otrząsnąć z czarnych myśli, co mu się nie powiodło; w ostatku wygadał się z tem, że przepowiednia krótkiego życia we śnie strwożyła go.
Bona wzięła to do serca...
— Sny są bałamutne — rzekła — najczęściej je na odwrót tłómaczyć trzeba... Na to zresztą są astrologowie, aby pewniejszego coś wywróżyli; ale pytać ich nie trzeba, bo człowiek potem trwoży się i ochota mu do wszystkiego odpada... nie myśl o tem. Ja — dodała zagadując żywo — o co innego musiałam mojego astrologa i doktora badać; chcę wiedzieć, co gwiazdy prorokują młodej królowej. Z Wiednia dostałam horoskop jej, Da Bari pracował już nad nim.
Gdy to mówiła, ciemne jej oczy złośliwą pałały uciechą.
— Nie długo cieszyć się nią będziemy — dodała — słabowita jest i wrażliwa... Narzucili nam ją gwałtem, niech się nie dziwią, że tu jej posłania na różach nie gotujemy. Mój syn się do