Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

przewidzi, co jutro mu w tej głowie zaświta... ambicya nienasycona.
— Możeż się skarżyć na mnie? — zapytała królowa. — Mimo wszystkich jego wybryków, wbrew królowi, z największą trudnością go doprowadziłam do najwyższego dostojeństwa.
— Tak, a jutro mu wasza miłość będziesz musiała fraszki odmówić i dla tej fraszki stanie się nieprzyjacielem. Nic go to kosztować nie będzie.
— Ja tak czarno go nie widzę — przerwała Bona — nie miałam powodu uskarżać się na niego. Oprócz Kmity mamy wielu innych, a tych, których potrzebować będziemy...
Bona cynicznie uderzyła się po kaletce uwieszonej przy pasie i szepnęła:
— Kupię resztę!
Zdawała się być tak pewną siebie, że Gamrat nie śmiał jej przeczyć.
— Tych ludzi jak Maciejowski, jak Tarnowski — mówiła dalej — których pozyskać nie można, zostanie garść nieznaczna, ci groźnymi nam być nie mogą. Liczba zawsze przemaga...
— Młody król — wtrącił Gamrat.
Bona mówić mu nie dała.
— Dotąd jest moim. Czuwam nad tem, trzymam go przy sobie, pieszczę, dogadzam... Król stary dla niego surowy, królewscy stronnicy przeciwią się mu, wymagają rzeczy wstrętliwych,