Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

zdrowie. Naówczas nocami nie odchodziła od jego łoża, sama mu podawała lekarstwa i pokarmy, żadną siłą od niego oderwać jej nie było można.
Wstał był król późno i z kapelanem odmówił zwykłe modlitwy, po których przybyli lekarze opatrzyć nogi, dowiedzieć się jak noc spędził... i przyniesiono ranną polewkę i śniadanie.
Król siedział jeszcze za stołem, na którym naczynia stały z resztkami jadła, gdy Bona, czarno ubrana, z głową zakwefioną ukazała się na progu.
Przyjście jej zawsze było znakiem dla służby i dworu, ażeby się oddalili i nie zjawiali chyba na zawołanie.
Często rozmowa ta ranna, z początku cicha, stopniami coraz głośniejsza, przeradzała się w tak krzykliwą i gwałtowną, że dworzanie truchleli o pana, bo po każdej potem odboleć musiał i godzinami siedział jak martwy, odrętwiały, milczący.
Poprzedzającego dnia królestwo źle się rozstali z sobą, Bona czyniła mężowi wymówki, podnosiła głos, rzucała się, zaciskała pięści, chwytała się za włosy, król milczący patrzał i chwilami mruczał: — Głupia (Fatua). Wyrzuty wszystkie tyczyły się małżeństwa z Elżbietą, którego nie życzyła sobie Bona — król obstał przy swojem. Rozeszli się nieprzejednani. Wieczorem króla chwyciły w nogach i stawach boleści, ale zakazał dać