snej sile. Lecz rzecz to nie nowa. Narzeczoną swą zna z listów, wie że mu serce zawczasu przeznaczone przyniesie, że jest pobożnie przez matkę wychowaną. Nie daje nic znać po sobie... miłostki młode zapomnieć się muszą, aleby dobrze było zawczasu im tamę położyć.
Król począł się marszczyć.
— Jak? — spytał krótko.
— Ze dworu królowej oddalić miłośnicę — szepnął cicho Maciejowski.
Zygmunt oburącz głowę objął... nie mówiąc nic okazywał, jak wielką w tem widział trudność.
— Wydaćby ją za mąż wyposażywszy — dodał ks. Samuel — znajdzie się nie jeden, co się o ładną lalkę pokusi...
— Nikomu jej dziś nie dadzą — szepnął Zygmunt — nadto jest potrzebną. Musiałbym o nią rozpocząć wojnę.
— Nie moja rzecz intrygę zwalczać intrygą — mówił dalej, ciągle szepcząc Maciejowski — stan mój na to nie pozwala, charakter się tem brzydzi. Ktoś innyby to powinien dokonać i uwolnić nas od niej zawczasu.
Nie odpowiadał król długo, ale myślał zasępiony, westchnął razy parę i w końcu zamruczał.
— Na co się to zdało? alboż druga w jej miejsce podstawiona się nie znajdzie, gdy jej za narzędzie użyć będzie potrzeba?
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.