Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojciec nie zdoła nic, gdy królowa się oprze — mówił August. — Zmusi go ustąpić i pozostać obojętnym.
Myślała długo Włoszka, której lice się rozjaśniło nieco.
— Mówią, że was z nią, z nią — poczęła, z przyciskiem wymawiając wyraz ostatni — chcą wyprawić na Litwę... a ja! a mnie!
August głową potrząsnął.
— Ach nie — odparł — król jest temu przeciwny, matka mnie obronić potrafi. Litwa się oddawna domaga w. księcia, ale polscy senatorowie obawiają się rządów osobnych. Kraje połączone na pozór, ciągle się rozdwajają... trzeba unikać wszystkiego co je rozdziela.
— Co za życie! — ręce podnosząc i zakrywając twarz niemi, przerwała Włoszka. — Drżę na myśl jej przybycia, tego wesela, tej niewoli! Widziałam jej portret u królowej, piękna jest i młodsza odemnie!
— Nie! — gwałtownie zawołał August — ani krasy twojej ani duszy twojej nie ma, dziecko trwożliwe... Matka powiada że chora i że słabość jej wstręt obudzić musi.
Ale dlaczego ty mnie zmuszasz — dodał — karmić się tą rozmową okrutną? po co przewidywać? na co zawczasu goryczą się poić... Zaśpiewaj, marzmy!
I głowę złożył na jej kolanach.