Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

oddacie i powiecie tylko że odemnie, który jestem i będę jej sługą i niewolnikiem.
Ochmistrzyni milczała, nie miała już co mówić z upartym, który wszystko przewidywał a niczem zrażać się nie dawał.
Dudycz też, jakby spełnił to po co się tu wcisnął, pożegnał zaraz Zamechską. Miał już na myśli co innego. Otworzyły mu się oczy. Zamiast protekcyi starej królowej, potrzebniejszą mu była daleko pomoc tych ludzi, którzy przy starym królu stali, bo tym Włoszka miała się stać zawadą.
Dudycz miał z niektórymi stosunki a szczególniej z Bonerem, który w sprawach żup solnych jako doświadczonego radził się nieraz. Oprócz tego łączył ich z sobą stosunek inny, wątły wprzódy, lecz teraz dla Petrka nabierający wagi.
W milczeniu, niepostrzeżenie prawie reforma Lutra szerzyła się w Polsce. W tej dobie, zwłaszcza na oddalonych krańcach, miała ona charakter wcale różny od tego, jaki przybrała później, gdy jawnie wybuchnęła.
W historyi nowych religijnych idei za mało zwracają uwagę na ten peryod, który pierwsze symptomata prądu reformatorskiego dzieli od stanowczego zerwania z Rzymem.
Można śmiało powiedzieć, że w początkach trzy czwarte tych, którzy chwytali chciwie idee