Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

wiele do stracenia, biegła słuchać predykantów i żwawo roztrząsała zasady przez nich głoszone.
W poufałych kółkach, szczególniej niemieckiego pochodzenia mieszczan krakowskich, było modą rozprawiać o bałwochwalczej czci obrazów, o spowiedzi, o obrzędach, o bezżeństwie księży, i t. p.
Prąd ducha czasu jest jak owe burze wielkie, które obalają gmachy, ale też kurzu tumany podnoszą. Tak samo i wielkie umysły porywają idee, i najpłytsze zawracają. Niejeden idzie wprost za drugiemi przez naśladownictwo, tak samo jak sprawia czapkę i pas nowym krojem.
Otóż Dudycz, który nagle został elegantem i nosił włoskie suknie, chcąc się do przyzwoitych ludzi zbliżyć, począł szukać nowatorów i z niemi zawiązywać stosunki.
Ich propaganda czyniła przystępnemi.
Człowiek majętny, który w swoich dobrach na wsi mógł dać schronienie jakiemu zbiegowi, pobudować zbór, postarać się o druk księgi — był pożądaną zdobyczą. Dudycz miał wszystkie te warunki, a w dodatku zdawał się dosyć ograniczonym, tak że nim zawładnąć było można.
Przez któregoś z dworaków, bo tych wielu chadzało na reformatorskie koncyliabuła, Dudycz się wcisnął pomiędzy spiskujących. W istocie nie można ich było naówczas nazwać inaczej.