Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

— On był naówczas młodszy — poczęła po małym przestanku — a taki namiętny!... Zaprzysięgał kochać mnie całe, całe życie... a jam wierzyła w to święcie... Tymczasem Carita dorastała i wypiękniała, a nakoniec i tyś najpiękniejsza z nas, zakwitła... Jam była zawsze pewną, że ten los cię spotka...
Dżemma słuchając w początku cierpliwie, w końcu rzuciła robotę z ruchem namiętnym.
— Nie mów mi tego — zawołała. — On wie, że z mojem sercem tak jak z waszemi igrać nie można... Ono raz tylko w życiu może kochać...
— Dżemmo — odezwała się spokojnie Bianka — moje też kochało raz, a teraz się bawi.
— Mojeby pękło, gdybym miała być zdradzoną — przerwała Dżemma.
Bianka spojrzała na nią z politowaniem, zbliżyła się do niej z powagą starszej, objęła wpół i lekki pocałunek złożyła na jej czole.
— Siadaj — rzekła — uspokój się; ja jestem niepoczciwa, że cię poję tą goryczą, lecz tak mi żal biednej Dżemmy zawczasu.
Włoszka siadła znowu w oknie jak wprzódy i sparła się na ręku zadumana. Tymczasem Bianka kręciła się po komnatce, zaglądając wszędzie, przypatrując się wszystkiemu. Na chwilę rozmowa została przerwana.
Bianka Giorgi miała już rozpocząć ją na