Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

nowo, gdy ciężki chód dał się słyszeć u drzwi od kurytarza, uchyliły się one ostrożnie i okrągła, rumiana, rozlana twarz ochmistrzyni Zamechskiej w nich się ukazała.
Dżemma jako Włoszka nie należała do jej wydziału, mało widywała i niebardzo lubiła... Domyślała się więc jakiegoś szczególnego powodu tych odwiedzin, które przyjęła dość zimno.
Ochmistrzyni mówiła wprawnie po włosku.
— Tak dawno, dawno nie widziałam pięknej Dżemmy — rzekła wchodząc — iż mijając jej drzwi nie mogłam się oprzeć pokusie... Pozwolisz się pozdrowić?
Ulubienica młodego króla i starej królowej była teraz tak z pochlebstwy oswojoną i do dworowania sobie przywykłą, że ją to nic nie zdziwiło. Przyjęła wymuszonym uśmiechem ochmistrzynię.
Bianka, której brwi się ściągnęły, bo musiała mieć jakiś wstręt szczególny do Polki, zakręciła się tylko i wyszła.
Zamechska na pierwszem krześle najbliższem okna usiadła.
— Ślicznie mi wyglądasz dziś, moja królowo — odezwała się do Dżemmy — choć ty zawsze jesteś tak piękna!
— A wy, tak łaskawi! — szepnęła kwaśno Włoszka.