Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tobie dziś o tem mówić, wiem że cię oburzy — dodała — ale jam stara, przeżyłam wiele. Wierz ty mi, królów miłość nie trwa długo...
Dżemma się oburzyła.
— Miłość nie równa miłości! — zawołała.
— Tak, moja droga, ale i najgorętsze się kończą, a która z nich najżywiej się pali, tem prędzej w popiół obróci... Króla młodego ożenią.
Włoszka potrząsała głową.
— Przysiągł... nie opuści mnie.
Zamechska zamilkła.
— Powiedz mi tylko, kto przysłał ten podarek? — zapytała Włoszka.
Stara się mocno zakłopotała.
— Jeżeli sądząc z niego, będziesz go szukała wysoko — rzekła — to się omylisz srodze. Człowieczek mały, biedny, ale cię kocha okrutnie.
— Mały! biedny! — powtórzyła Dżemma — i brwi się jej zmarszczyły, a usta dumnie wydęły.
— Mały, biedny... i śmiał oczy podnieść na mnie! — zawołała zcicha wlepiając wzrok w posadzkę jakby w niej szukała słowa zagadki.
Ochmistrzyni przestała mówić.
— Któż taki? kto? — nalegała Dżemma — ja trafić nie mogę...
— Bo nie wiem czyś nawet kiedy na tego biedaka spojrzała, a jednak zawróciłaś mu głowę. Cóżby to było, gdybyś chciała go sobie po-