Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

na konie, oręż itp. musiał im obmyśleć. Na rzeczy szedł wóz okryty skórami, w którym mieściło się co potrzebnem było do podróży i dla wystąpienia na pokojach.
Kmitę znał dotąd Dudycz z tego wielkiego rozgłosu jaki miało jego imię, z opowiadań które o nim krążyły, zdaleka go widując gdy w Krakowie przebywał. Chociaż z listem tylko od królowej jechał do niego, przystęp do człowieka takiego, jakim głoszono Kmitę, wcale tak prostą rzeczą, jak się wydawało, nie był.
Kmita już naówczas był jedną z najwybitniejszych, najgłośniejszych osobistości w Polsce, którą jedni wynosili pod niebiosa, drudzy czynili warchołem zuchwałym i niebezpiecznym.
On i hetman Tarnowski, nieprzejednani wrogowie, wiedli z sobą walkę, która o ile hetmanowi była obrzydłą i nieznośną, o tyle Kmicie dogadzała, bo go podnosiła.
Można powiedzieć o tym panu, że on pierwszy w nowszych dziejach wewnętrznych Polski uosabiał całą butę zuchwałą magnata-szlachcica, ze wszystkiem co ona miała w sobie szlachetnego i zgubnego. Nienasyconej ambicyi, niezrównanej dumy, wszędzie i zawsze pragnący być pierwszym, Kmita nie wzdragał się sobie do tych stopni, których chciał dosięgnąć, drogę torować mieczem i krwią. Gdzie nie mógł dojść godziwemi środkami, gotów był dobijać się sposobami