Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

wystrojonego na dworze Kmity, z rękawiczkami u pasa, z beretem na uchu, we włoskich kosztownych sukniach i łańcuchach, z ustami słodyczą namaszczonemi, wątłego na pozór i delikatnego, brał go za stworzenie bezsilne i wyżyte.
Tymczasem żelazną wytrzymałością tak samo jak okrucieństwem Kumelski innych przechodził. Był to ulubieniec Kmity, robił z nim marszałek co chciał, bo ten każdą rolę odegrać potrafił.
Inni, począwszy od Białego, dwaj Szczerbowie, Pełka, Baranowski, Odoliński, Jurko, na policzkach posiekanych krwawemi bliznami pozapisywane mieli lata swej służby u Kmity.
Za niemi dalej zajmowali miejsca wychowańcy, młodzież, która się pod wodzą tych nauczycieli usposabiała na toż samo życie zbójeckie.
To także była okrutna i niezbłagana gawiedź na wszystko gotowa, aby dowieść, że już była dojrzałą i że na własną rękę puścić ją było można.
Ogromne płótnem poobwijane deski, na których leżały pieczone mięsiwa, poobrzynane ze wszystkich stron przez biesiadników, zajmowały stół, zastawiony oprócz tego misami z polewką, kaszą, kluskami, owocami, serem w dużych gomółkach i twarogiem. Dzbany gęste przy każdym prawie z biesiadników stały pod ręką, a oprócz nich Kmita, to temu to drugiemu posyłał od siebie nalany przedniejszem winem kubek srebrny, czę-