Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

spocząć tu nawet i zażyć uciechy, jaka mi należy.
Nieuszanowanie, z jakiem się odzywał o królowej Kmita, choć był jej sługą i liczył się do zaprzedanych zwolenników, zdumiało bardzo Dudycza. Zdało mu się niepojętem takie lekceważenie tej potęgi — osłupiał.
— Zabawną komedyę będziem mieli na dworze — począł Kmita głośno — dwie królowe! Stara jak szatan zła, jak on zazdrosna, z trzosem nabitym, z Gamratem i całem wojskiem sług i służek z jednej strony; z drugiej stary król zmęczony i młoda dzierlatka, obca tu, nieoswojona... a po której stronie stanie młody król August, hej! któż to zgadnie?
Śmiał się Kmita.
— Hm — dodał — my żołnierze, a gdzie wojna się toczy, choćby między babami, zawsze się coś upiecze dla wojska...
Gdy to mówił Kmita, wrzawa, która była ustała, w drugim końcu stołu na nowo się po woli[1] wszczynała, a że biesiadnicy wszyscy nietrzeźwi byli, wkrótce rosnąć i wzmagać się jęła tak, że Dudycz reszty słów Kmity dosłyszeć nie mógł.

Dolatywały go tylko nadzwyczaj zuchwałe wykrzyki przeciwko Bonie i Włochom i wyśmiewanie się ze starego króla, które go zgorszyło wielce.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – powoli.