Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

ludzi. Tylko się tu zamęczysz... no, i kto wiedzieć może, nuż przyjdzie do jakiej rozprawy, i guza gotóweś oberwać.
Nie odpowiadał Dudycz, tak był w sobie zatopiony, Biały, który przez okno zobaczył w podwórzu jakiś nieład, nie żegnając go wybiegł. Został tedy z ciężkiemi myślami sam na sam.
Niepodobna mu się było dorozumieć co znaczyło postępowanie królowej, bo że ono było w związku z Dżemmą, tego się wcale nie domyślał.
Pozostać tu długo było dla niego męczarnią niewysłowioną, właśnie z powodu Włoszki, której oblężenie podarkami rozpoczął.
Narozmyślawszy się długo, postanowił w końcu do kogoś list napisać do Krakowa, prosząc o ratunek, ale nie umiał wymyśleć komuby się mógł powierzyć.
Nierychło dopiero przyszedł na pamięć pan kasztelan biecki Boner, bo wyrozumował, że kiedy królowa chciała go mieć daleko, to może właśnie dla króla dobrzeby było, gdyby się znajdował blizko?
Napisanie listu myślą było szczęśliwą, bo jeden z pięciu ludzi, co mu towarzyszyli, mógł go zawieźć cichaczem do Krakowa; szło tylko o to, jak list napisać.
Dudycz nie odebrał żadnego prawie wycho-