Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/017

Ta strona została uwierzytelniona.

od stradyotek począwszy, do długich opończy moskiewskich i kołpaków, do tatarskich, tureckich, hiszpańskich, niemieckich, węgierskich przybrań.
Barwa czarna była w wielkiej modzie, lecz na uroczystość tę jak najjaskrawiej się stroić miano, a szkarłat nadewszystko miał górować. Oprócz sukni i zbroi, które musiały być szmelcowane i złocone, a tych trzeba było szukać zagranicą, bo ich mało w kraju robiono, same konie i sprzęże poszóstne a poczwórne, które dobierać musiano, stanowiły i trudność wielką i wydatek niemały.
A że koń każdy musiał iść pod bogatą szytą deką, zawczasu więc dniem i nocą haftowano je złotem i perłami, tak że niektóre z nich niemal równie bogato jak ornaty kościelne wyglądały.
Tylko Bona jedna najmniejszych przygotowań niezwykłych nie czyniła.
Chlubić się nawet nie chciała z tą swą sławną kolebką srebrną, o której wyżej, i nie myślała jej światu okazać.
Tłómaczyła się tem, że ona i król na synową oczekując w zamku, cale się o wjazd troszczyć i uczestniczyć w nim nie potrzebowali.
Co się tyczy młodego króla, szczodra dla niego w innych razach, matka ścisnęła dłoń.
— Ci, co cię żenią gwałtem, niech do wesela