Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

oczywista rzecz, że gdy tak rzeczy stoją, musicie trzymać ze starym królem. On i jego przyjaciele pomódz wam mogą.
— Tak i ja sądzę — przerwał Petrek. — Jednakże ze starą królową niech Bóg mnie broni zrywać i jej się narazić. Takiego robaka jak ja zgniotłaby odrazu.
Nadzwyczaj uprzejmy kupiec wenecki, w tej chwili doszedłszy do Rynku, obejrzał się po kamienicach.
— Ja tu mieszkam u Montelupich — rzekł — bo mnie gościnnie przyjęli. Nie zechcecie na chwilkę zajść do mnie?
Dudycz się skłonił, a kupiec wprowadził go do mieszkania na dole, które zajmował. Tu w progu zaraz spotkała ich służba odziana po włosku, skromnie ale z pańska; i z gospody też poznać było można, iż Włoch, acz prosty kupiec, musiał być chyba zamożnym bardzo. Dziwna rzecz tylko, w jego mieszkaniu nic stanu, do którego się liczył, nie zdradzało. Na stole leżały książki, w kącie stała piękna broń, dokoła widać było dostatek. Lecz że wielu naówczas handlujących zajmowało w społeczeństwie stanowiska wysokie, nie zdziwiło to Dudycza. Siedli, podano na skinienie wino doskonałe, łakocie wytworne, a i podróżny sprzęt wyglądał bardzo pokaźnie. Gdy słudzy się oddalili, kupiec rozmowę zerwaną zawiązał na nowo.