Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

z polecenia króla Zygmunta w izbie złotej zwaną, owo uroczyste oddawanie darów młodej królowej, o którem była mowa.
Pierwsze naturalnie miejsce i tego dnia zajmowała młoda Elżbieta, której twarzyczka zmęczona, blada, oczy sińcami podbite, odbijały dziwnie od uśmiechu, na który się siliła. Spoglądała na siedzącego obok męża i jakby z niego siły czerpać chciała, szukała wzroku jego, który unikać się jej zdawał.
I tego dnia Hölzelinowna wzdychając, czując jak pani ciężko będzie to dźwigać na sobie, musiała ją przybrać jak najkosztowniej, obwiesić klejnotami, aby przy wszystkich tych kosztownościach, jakiemi ją obsypać miano, nie wydawała się zbyt ubogo.
Bona z nietajoną radością i ironią widoczną przypatrywała się zmęczonej, zżółkłej, biednej ofierze.
Stary król nie widział nic, był szczęśliwy. Zdawało mu się, że już odniósł zwycięztwo.
Naprzód tedy wniesiono dary męża, które stary król sam w jego imieniu z własnego skarbca przygotować kazał. Były to trzy przepyszne naszyjniki: dyamentowy jeden, z rubinów i szmaragdów drugi, trzeci z szafirów z perłami. U każdego z nich zawieszony był klejnot, rodzaj medalionu, który duże wiszące perły kształtu gruszyczek zakończały.