— Jesteś przyjacielem moim, ty jeden — odezwała się — widzisz jak ja niebezpieczeństwo i pomożesz mi do zapobieżenia złemu.
Dopóki stary król żyje, jam tu panią. Jeśli Augusta serce stracę i władzę nad nim, po śmierci męża zostać mi przyjdzie służebnicą! Nigdy! nigdy!
Nie stworzoną jestem do ulegania, nie potrafię kłamać. Augusta miłość, Augusta uległość muszę pozyskać teraz, a ta kobieta, to dziecko mi go odebrać może.
Wolę wszystko nad to! wolę aby umarła! — dodała zniżając głos.
Gamrat nie odpowiedział nic, lecz nie dał znaku przyzwolenia. Słuchał zimny i znużony.
Bona mówić nie przestawała.
— Cesarz — ciągnęła dalej — ma zbyt wiele do czynienia w cesarstwie, aby się zbyt pilno dowiadywał, co się u nas dzieje. Listów potajemnych od niej nie dopuścimy.
Gorzej będzie z ojcem, jest bliżej, a od niego zależy los Izabelli!
A! trzeba mi było tego, ażeby sprawa jednego dziecka z drugiego losem była w przeciwieństwie!
Izabellę i jej dziecię ratując, musiałabym Augusta stracić. Nie! nie!
— Mamy Turcyą za sobą — rzekł Gamrat — zyszczemy może króla francuzkiego. Bądź co bądź,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.