Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

pewnie nie przeszkodzę! Bierz ją! a wywieź jak najdalej, aby młody król za nią nie szalał!
Stanęła tak ugoda i Dudycz został Hölzelinownie wskazany.



Drugi już miesiąc upływał od przybycia królowej Elżbiety do Krakowa, czerwiec się miał ku końcowi.
Ruch i życie jakie tu panowały przez dni kilkanaście ustały, wracał zwykły tryb i porządek, cisza, pod której płaszczem wikłały się intrygi, toczyła walka gorączkowo, ale ostrożnie prowadzona przez królowę Bonę.
Włoszka na chwilę w niej nie spoczywała, ale się jej zdawało, że potrafi omamić wszystkich, udając spokojną, napozór niemal bezczynną.
Tymczasem widoczne skutki jej zabiegów wskazywały, że nie próżnowała. Jawnie stała ona na stronie, lecz młoda królowa coraz bardziej odosobniona, opuszczona, ściśnięta, dozorowana, czasem tygodniami całemi niewidująca męża, cierpliwie znosząca prześladowanie, obudzała we wszystkich politowanie.
Skarga nigdy się z jej ust nie wyrwała, a łzy przychodziły w nocy, gdy była sama z Hölzeli-