nowną i nikt ich ani posłyszeć, ani widzieć nie mógł.
Kätchen dodawała pani swej siły i męztwa, ale i w samej królowej wyrobiła się energia, jakiej się po młodziuchnej i nieprzygotowanej do takiego losu kobiecie spodziewać nie było można.
Raz postanowiwszy nie skarżyć się i znosić w milczeniu los, który się zmienić musiał, królowa, ile razy się ukazywać publicznie musiała, wychodziła z twarzyczką uśmiechniętą, której bladość tylko zdradzała wewnętrzne cierpienie.
Bona, która miała wiadomość o chorobie jakiej podlegała Elżbieta, rachowała na ucisk, na rozdrażnienie, mające wywołać nieochybnie, wedle doktorów, których się radziła, napad może publicznie, wśród jakiej uroczystości. Rachuby te ją zawiodły.
Najboleśniejszym ciosem jaki zadać mogła synowej, było odciąganie od niej męża, trwające dotychczas. Zygmunt August dawał się Dżemmie trzymać przy sobie, a Bona miłostki te ułatwiała. Ale i to nie zdołało młodej królowej wycisnąć łez, zniechęcić i doprowadzić do rozpaczy.
Piastunka jej powtarzała.
— Wytrwaj tylko cierpliwie a zwyciężysz. August do ciebie powróci. Znajdą się nareszcie co staremu królowi o intrydze doniosą i Włoszkę potrafi oddalić od dworu.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.