Marszałek, który podejrzywał coś Bonie niemiłego, pobiegł do niej.
Królowa już była nietylko zawiadomioną o przybyciu Włocha, ale wiedziała kto on był.
— O! szpiega tu na mnie wysłali — zawołała. — Ta niegodziwa Niemka (Hölzelin) nie wiem jakiemi sposobami listy i doniesienia wysyła, opisała mnie w nich. Pomocnik dla niej przybywa. Moi ludzie go znają, najniebezpieczniejsza żmija. Okupić go nie można. Syna ja uprzedzę, posłuchanie odłóżcie do jutra, a bądź co bądź, trzeba mu życie uczynić tak gorzkiem, aby się niegodziwiec wyniósł coprędzej. Ja go tu cierpieć nie będę. Za nic, za nic!
Nazajutrz więc dopiero Marsupin mógł listy oddać królowi Augustowi, który go przyjął, ostrzeżonym będąc, grzecznie ale zimno.
Włoch rachował, że w dłuższej rozmowie przypodobać się, ująć sobie potrafi króla — lecz Opaliński czuwał nad tem i nie dopuścił mu się rozgadywać, przypominając pilne zajęcia.
Przeciw wszystkim tym zawadom Marsupin musiał odegrywać obojętną pewność siebie, jakby się nie poznawał na tem, iż się go pozbywano.
Oznajmił Augustowi, iż miał listy do młodej pani, dodając również, iż mu zlecono je oddać do rąk jej własnych i przekonać się o tem jak N. Pani wyglądała i czy zdrowie jej na zmianie życia nie ucierpiało.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.