przez Bonę około zamku założony na wzór włoskich ogrodów.
Zajmował on przestrzeń niewielką, ale w nim pełno było kwiatów i wonnych roślin; ścieżki i małe labirynty, kilka kamiennych naczyń dla ozdoby, nawet wodotrysk urządzony przez jakiegoś Włocha dla królowej. Widok ztąd dosyć piękny zwabiał tu niekiedy młodą królowę.
Nie miło jej było spotykać się z Boną, która słowa się do niej nie odzywała zwykle, wybierano więc godziny takie, gdy stara pani zajętą była. Tego dnia Opaliński podjął się tak przechadzkę urządzić, zachęcić do niej, aby dwie królowe spotkały się nim Marsupin na zamku się zjawi.
Opaliński rzeczy ułożonej zawcześnie miał nadać pozór przypadku i zaprowadzić posła a okazać mu, iż dwie królowe w najlepszej[1] świecie zgodzie obcowały z sobą, prawie się nie rozdzielając.
Jeżeli sądził, że Włocha tem oszuka? mylił się. Bonie tylko zdawać się mogło, iż tak niezręcznemi wybiegami uniewinnić się potrafi.
Ranek czerwcowy był prześliczny, chociaż po chłodach majowych, gorąca nadeszły szybko, i dnie już były skwarne. Na Wawel wiatr z dolin od rzeki przynosił powiew orzeźwiający.
Królowa Elżbieta wyszła zaledwie z Hölzelinowną swą do wirydarzyka, gdy w drugim
- ↑ Błąd w druku; brak przyimka na lub w.