Włochem; donoszono, że przesiadywał to u Bonerów, to u Decyuszów, to u biskupa Samuela, to u Andrzeja z Górki.
Kilka razy spróbował przebojem do królowej Elżbiety się wcisnąć — Opaliński mu drzwi zamknął. Znajdował zawsze mniej więcej słuszną wymówkę, dla której teraz się z królową widzieć nie było można.
Marsupin dopytywał kiedy mu to będzie dozwolonem.
Marszałek ubolewał, że czasu nie mógł oznaczyć. Z jednej strony opór, z drugiej naleganie nie ustawały z równą wytrzymałością.
— Mam czas — mówił kłaniając się Marsupin — będę czekał aż się z królową rozmówić mi będzie wolno. Nie wyjadę przecie inaczej.
Gdy się to działo, dnia jednego nadbiegł zatrważający goniec z listami od królowej Izabelli. Błagała ona matkę, aby korzystając ze stosunków z królem Ferdynandem, starała się opiekę jego i pomoc uzyskać dla wdowy i sieroty.
Ze wszystkich dzieci swych Bona może najczulej kochała Izabellę, najgoręcej się losem jej zajmowała. Cała miłość macierzyńska na jaką się zdobyć mogła, przelewać się zdawała na to jedno swe dziecię, bo syn pieszczony był tylko dopóki go sobie podbić chciała i spodziewała się.
Odebrawszy listy Bona pół dnia łamała ręce, nie wiedząc co czynić. Jedno z dwojga: potrzeba
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.